Artykuł: Dwoje na kozetce - Pełnia. Pracownia Rozwoju Osobistego

Dwoje na kozetce

Dorastamy, czytając bajki, oglądając filmy, w których „żyli długo i szczęśliwie” jest zwieńczeniem historii miłosnych i zapowiedzią spokojnego, satysfakcjonującego status quo. Marzymy o partnerze, który będzie nas kochać, akceptować i rozumieć. Będzie spełnieniem naszych marzeń i zaspokojeniem potrzeb.

Kiedy w końcu spotykamy go lub ją, początkowo widzimy niewiele poza własnym wyobrażeniem, które projektujemy na, robiącego zwykle dokładnie to samo, partnera. Stan zakochania pozwala nam tłumaczyć bądź wypierać niewygodną prawdę o obiekcie naszych westchnień. To, co trudne, nazywamy tak, aby pasowało do naszego marzenia.

Mija czas i okazuje się, że szybko podejmujący decyzje, świetny organizator zamienia się w despotę. Urocza, mająca zawsze coś do powiedzenia na każdy temat ukochana zaczyna przypominać perpetuum mobile monologu. Troska i opieka przekształca się w zaborczość, a życie chwilą w brak odpowiedzialności.

Stajemy zadziwieni, rozżaleni, źli. Jak to?! Co się z nim/nią stało?! Przecież miało być inaczej!

Kluczowy moment

Moment, w którym konfrontujemy się z tym, że nasz partner nie jest dokładnym odzwierciedleniem naszych marzeń, może być punktem zwrotnym w relacji.

To chwila, w której możemy się zdecydować na dalsze poszukiwania naszej drugiej połówki, co niechybnie skończy się tym, że za jakiś czas stwierdzimy, że kolejna osoba nie jest w stanie spełnić naszych oczekiwań.

Możemy też podjąć się heroicznego zadania z kategorii „jak się postaram, to on/ona na pewno się zmieni”, zapewni nam to dożywotnią syzyfową pracę i stały poziom rozczarowania.

Czasem, w takiej chwili, mówimy sobie, że życie to nie bajka i przystosowujemy się do sytuacji, nie zabiegając o spełnienie naszych potrzeb w związku.

Możemy jednak wziąć za siebie odpowiedzialność i zmierzyć się z tym, że prawda o partnerze nie jest tożsama z tym, jaką mamy jego wizję. Wtedy relacja, która jest między partnerami, staje się na tyle ważna, że chcą nad nią pracować pomimo trudu, jaki to za sobą niesie.

Czasem jednak sprawy zabrną tak daleko, że już trudno usłyszeć siebie nawzajem, trudno otworzyć się na drugą osobę, kiedy tyle w nas rozczarowania, żalu, niespełnionych pragnień. To moment, w którym warto sięgnąć po pomoc kogoś z zewnątrz, kto pozwoli spojrzeć na związek z innej perspektywy i nie jest emocjonalnie uwikłany w nasze sprawy.

Terapia dla dwojga

Czasem każdy z partnerów, przychodząc na terapię, ma nadzieję, że terapeuta potwierdzi winę drugiej strony, zwalniając tym samym z odpowiedzialności za stan obopólnej relacji. Jednak rolą terapeuty nie jest rozsądzanie, po czyjej stronie leży racja.

Terapeuta nie stoi po stronie żadnego z partnerów, stoi po stronie ich relacji. Jego rolą jest zadbanie o to, aby oboje mogli się wypowiedzieć, wyrazić trudne emocje w sposób nieponiżający i nieatakujący drugiej strony.

Może im również pomóc zobaczyć schematy zachowań, które powtarzają od lat, a które nie przynoszą zaspokojenia wzajemnych potrzeb, a jedynie frustrują, pogłębiając poczucie niezrozumienia.

Często w trakcie terapii okazuje się, że część problemów pojawiających się w związku jest ściśle związana z osobistą historią któregoś z partnerów, że pewne ograniczenia bądź silne emocje związane są z doświadczeniami z dzieciństwa lub poprzednich związków. Bywa, że samo uświadomienie sobie tego ułatwia partnerom zrozumienie i otwarcie się na siebie.

W zależności od szkoły terapeutycznej, w której pracuje terapeuta, sesje mogą być skoncentrowane bardziej na zmianie zachowań bądź też na samoświadomości. Przy bardziej elastycznym podejściu praca może obejmować i jedno, i drugie. Terapia może się koncentrować na konkretnym problemie bądź też na wielu aspektach relacji.

Jak twierdziła Wirginia Satir, twórczyni terapii systemowej, terapia nie ma służyć zerwaniu bądź też podtrzymaniu związku. Jej celem jest pomoc partnerom w procesie stawania się coraz bardziej odpowiedzialnymi za samych siebie, a co za tym idzie – coraz bardziej zdolnymi do podtrzymania zdrowej, satysfakcjonującej relacji.

Im wcześniej, tym lepiej

Profesor psychologii z uniwersytetu w Miami, Brian D. Doss, twierdzi, że większość par zgłaszających się na terapię przychodzi zbyt późno. Często partnerzy już od około sześciu lat przed zgłoszeniem się do specjalisty są nieszczęśliwi w związku.

Przychodzą w momencie, w którym trudno już zdefiniować, o co chodzi, rozgoryczenie i żal rozlewają się na większość obszarów relacji, pozostawiając wrażenie, że już nic nie da się z tym zrobić.

Jednak przeprowadzane w ramach projektu „Relations” międzynarodowe badania wykazują, że udział w terapii pomaga aż u 73 proc. par, a robione po czterech latach badania kontrolne pokazały utrzymanie stanu poprawy u 52 proc.

Naukowcy z Clark University w Worcester stworzyli program profilaktyczny dla małżeństw. Raz do roku pary zgłaszają się na coś w rodzaju przeglądu związku, na którym mogą sprawdzić, które obszary ich relacji są problematyczne i zawczasu rozwiązać problemy. Dane z badań pokazują, że taka dbałość o relację znacznie poprawia jakość życia we dwoje.

Jak ważny jest dla ciebie twój związek? Ile czasu poświęcasz świadomie na to, aby go budować i wzmacniać? Może najwyższa pora zrobić przegląd?  
 

Script logo